List od Filipów – na 50-lecie

Witkowice 2.10.2023

Szanowni Absolwenci Duszpasterstwa Akademickiego w Gorzowie,

Drodzy Tato i Mamo,

Okrągłe rocznice wydarzeń skłaniają ich uczestników do podsumowań, wspomnień i świętowania. Postronnych obserwatorów skłaniają często do refleksji – tak właśnie stało się w moim przypadku. Dobrze pamiętam, kiedy doświadczenie wspólnoty DA z Gorzowa zaczęło stawać się dla mnie doświadczeniem świadomym.

Przyszło mi wówczas pierwszy raz założyć tornister na plecy i wyruszyć na podbój szkolnych przygód. W towarzystwie rodziców pojawiali się ludzie, których imiona uzupełniane były wieloma ciekawymi przydomkami. Tak też w szkolnej ławce zasiadłem z Siwym – synem Wróbla i Eli Rumianowej. Za plecami siedzieli Ananas – syn Eli i Grzegorza Anackich, Piotrek Salomon, syn Anielicy i Marka, Wierzba od Baryły i Rumiana. Miałem wówczas w dziecięcej intuicji wrażenie, że łączy nas jakaś mocniejsza więź – niż wszystkich pozostałych znajomych ze szkolnych ławek. Nasze mamy, jakby inaczej, popłakiwały – podczas naszych występów… A ojcom towarzyszyły, jakby większe nerwy, kiedy wspólnie zawodziliśmy ich zaufanie.

Oprócz doświadczeń szkolnych dane nam było spotykać się czasem po niedzielnych eucharystiach przy ulicy Mieszka I. Świętować wspólnie imieniny naszych rodziców, w zadumie słuchać pieśni patriotycznych śpiewanych w listopadowe wieczory, wspólnie wyjeżdżać na ferie zimowe czy wakacje. Grono tych przyjaźni zaczęło się z czasem rozszerzać. Pierwsze doświadczenie ministranckie z synami od Fajów. Wyprawy rowerowe i pielgrzymkowe organizowane przez ówczesnego wikarego ks. Andrzeja Kołodziejczyka – pozwoliły zapoznać urocze córki Karlosa i Żarówy. A podczas studiów zamieszkać w Warszawie z Witkiem od Ani i Wicka Arciszewskich. Budując na tyle mocne więzi, że przyszło mi nie raz tańczyć na weselach po szwedzkiej stronie Bałtyku. W tym czasie zawsze towarzyszyło mi mocne przekonanie o towarzyszeniu, wszystkim tym inicjatywom, przez „Szefa”. Będącego gwarantem mojego dziecięcego duchowego poczucia bezpieczeństwa.

Trwałym i bardzo mocnym doświadczeniem stało się odkrywanie piękna i tajemnic terenów bieszczadzkich. W przypadku mojej rodziny zakończone zakupem domu w Komańczy – który gościł nie raz – nie tylko przedstawicieli samych Dinozaurów, ale ich dzieci i wnuki. Tu z uśmiechem przywołuję coroczne spotkania z Docentami, Panią Wandą, Panem Markiem oraz radosną bandą młodszego pokolenia.

Wydarzeniem szczególnie wzruszającym dla mnie, jako ojca, były wyprawy w poszukiwaniu polany, bukowej katedry, łącząc pokolenia dziadków, dzieci i wnuków. Świadomi łamanego prawa przedzieraliśmy się przez bieszczadzkie strumienie i zagajniki – tak, aby strażnicy BPN nie wypatrzyli nas ze swoich wież patrolowych. Wielką radością była informacja o odnalezieniu ołtarza – oraz SMS ze współrzędnymi – który szybko zapisałem w kilku miejscach – tak, aby nigdy nie stracić namiarów tej lokalizacji. Choć nogi rwały się – aby dotrzeć tam, jak najszybciej – postanowiliśmy z żoną poczekać rok, by móc cieszyć się tym momentem w większym gronie. Tak też się stało.

Od kilku lat w 15.08 – staramy się rodzinnie dzień rozpoczynać od eucharystii w Wetlinie. Nasze dzieci wypatrują z ciekawością – czy w tym roku spotkamy starych znajomych, czy może uda im się poznać kogoś nowego. W tym roku udało im się poznać Borsuka i Fokę! Już zwyczajowo pijemy kawę na polu namiotowym w Górnej Wetlince, spoglądamy na zbocza połonin, a potem w radosnym korowodzie – udajemy się w kierunku Łopieńskiej Madonny – Matki Pięknej Miłości. Każdego roku obiecuję sobie, że może uda mi się uczestniczyć w kolejnych „imieninach Szefa”, rekolekcjach czy majówce… Niestety, zobowiązania rodziny wielodzietnej – dotychczas skutecznie krzyżowały moje plany…

Stanięcie na przy bieszczadzkiej polanie, w centrum bukowej katedry oraz doświadczenie tamtej wielopokoleniowej wspólnoty wzbudza we mnie od lat wielkie pragnienie szerszego spotkania. W relacji z tegorocznymi obchodami 50-lecia DA w Gorzowie, moja mama użyła sformułowania – „wspólnie mówiliśmy o tym, że to może być ostatnie spotkanie w tak dużym gronie”. Siedząc wieczorem w domu na skraju mazowieckiej puszczy, te słowa wielokrotnie wybrzmiewały w moich uszach.

Jest przywilejem wdzięczności, że rodzi się ona zawsze tam, gdzie dzieje się coś dobrego i pięknego. Pozostajemy rodzinnie wdzięczni za dar doświadczenia „Szefa”. Pozostajemy wdzięczni za dar doświadczenia żywej wspólnoty – wiernej ideałom prawdziwej przyjaźni. Pozostajemy wdzięczni za wierne trwanie przy ponadczasowej triadzie „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Pozostajemy wdzięczni, niosąc w sercu skromne życzenie, które niechaj pozostanie, życzeniem dla całego duszpasterstwa z okazji 50-lecia… Dopóki ziemia kręci się, dopóki jest tak, czy siak, niechaj może jeszcze nadejdzie taki czas, w którym może jednak uda nam się spotkać w szerszym gronie Dinozaurów, Dzieci, Wnuków!

Panie, ofiaruj każdemu z nas…

Filip syn Ani Fakirkowej i Wafla z Dominiką i dziećmi:

Lidką, Krysią, Teofilem, Joachimem, Mieciem i Tadeuszem


Opublikowano

w

,

przez

Tagi: