Bieszczadzkie remanenty – Jędrkowa ławeczka

W lipcu 2021 w Bieszczadach odbył się cykl wydarzeń upamiętniających 25 rocznicę śmierci Andrzeja Wasielewskiego czyli Jędrka Połoniny (przesuniętych o rok w związku z pandemią). Poniżej zamieszczamy refleksję Ani Weichert, która uczestniczyła w tych wydarzeniach i podzieliła się z nami swoimi myślami i zdjęciami. Dziękujemy!!!

„Ślad”

 

          Nie znałam  Go osobiście. Jędrek, pamiętałam to imię.

Z fragmentów dawnych rozmów w kręgu ludzi naszego DA, jawił mi się jako „Kolorowy Ptak”. Mówiono o chorobie alkoholowej, o tragicznej śmierci, o „życiu jakby przegranym”.

I chociaż nie przegadaliśmy nocy przy ognisku, i nie wędrowaliśmy razem żadną z połonin, to dane nam było inne spotkanie.

17 lipca tego roku trafiłam przypadkowo na „Jędrkowy Złaz w Komańczy”. Zagadkowy tytuł działał zachęcająco. Polana nad Osławicą wypełniła się ludźmi. Niektórzy przyjechali z daleka. Pojawiły się rękodzieła miejscowych artystów, kramy bogate w regionalne kulinaria, nawet scena. Tuż przy kościelnym skwerze stanął wykuty w metalu „Strach na wróble”, a przy nim „Ławeczka Jędrka Połoniny”, taki przystanek, dla zmęczonego wędrowca, żeby posiedział i zostawił swoje „strachy”… Obok pamiątkowa tablica i zapisana „od – do” historia życia…  Andrzej Wasielewski „Połonina”, czytałam zaciekawiona: rzeźbił świątki i nauczał tej sztuki innych,  pisał wiersze, lubił konie, znał i kochał Bieszczady. Konno przemierzał połoniny… przemknął nawet przez Gorzów. Dowiedziałam się, że ławeczka stanęła, jakby ślad, blisko miejsca gdzie zginął tragicznie, a postać „Stracha” często gościła w Jego wierszach.

Coraz wyraźniejszy obraz  rysował się w mojej głowie… ożyła pamięć, a serce wypełniało niezwykłe ciepło. Wokół panowała atmosfera święta, radości… wypełniona wspomnieniem, przeplatana strofą wiersza… nutą piosenki… Wieczorem wyświetlano nawet film o Jędrku. Ślad zostawionego dobra…

Parę dni później, cerkiew w Szczawnem, gdzie miejscowa pani Ania, lokalna przewodniczka, opowiada o ikonach, o prawosławiu, o trudnej historii tej ziemi, o ludziach którzy tu żyją i tych co odeszli… Nagle z niezwykłą czułością w głosie wspomina Jędrka, bliskiego sąsiada i przyjaciela, co widzieć i słuchać umiał. „Artystę z wiatrem w sercu”. I znowu ulotnym ciepłem powiało.

Potem cmentarz w Kulasznem. Tam Go pochowano. Krzyż z końskich podków zrobiony przez przyjaciół, płonące znicze, kwiaty i spotkani ludzie. Podobno niektórzy przyjeżdżają, by „wychylić tu kielonek za spokój Jego duszy”.
I tak trwa przekazywana, wciąż żywa opowieść o człowieku, o losie, o drodze, o bólu niespełnienia, o śmierci i życiu, opowieść o Jędrku – co połoninę miał za dom.

Stałam tam z sercem naznaczonym blizną spotkania… z bratnią duszą. Z wrażliwcem o sercu niespokojnym (tych życie bardziej boli), toczącym walkę ze światłem i cieniem w sobie. Z buntownikiem spragnionym miłości, poszukiwaczem dobra, prawdy i wolności… wiecznym wędrowcem, a buntowników podobno kocha Bóg.

Na koniec kawałek Jędrkowego wiersza wyryty w kamieniu nagrobka:

Słuchałem pieśni strumieni

          wycinanej czekanikiem na kamieniach”.

Zabrałam tę strofę ze sobą – mały     kamyk    obmyty czystą wodą strumienia.

Dzisiaj w listopadowej zadumie sercem i modlitwą otaczam śp. duszę Jędrka
i wierzę w to nasze prawdziwe, żywe spotkanie co przyjdzie…

Gdzieś tam na końcu
mojej bieszczadzkiej
w niebieskim parku
na niebieskiej ławce
siądziemy z Bogiem
i on mi powie
jaki był ze mnie
naprawdę człowiek

(fragment piosenki „W niebieskim parku” sł. A. Wawrzyniak)

 

Ania Weichert


Opublikowano

w

,

przez

Tagi: