Opowieść Docenta o nieoczekiwanym spotkaniu w Wilnie

W październiku wybraliśmy się z żoną i parą przyjaciół do Wilna. Ponieważ tym razem miała to być wyprawa na kilka dni kamperem, a warunki kempingowe w Wilnie są raczej surowe, poprosiłem o poradę w tej sprawie znajomego z Fundacji Pomorskich Kresowian (takie kolejne moje ziomkostwo😊). Pan Michał bardzo szybko zaproponował mi rozwiązanie w postaci „stanowiska kamperowego” na posesji polskiej rodziny, a także polecił odpowiedni kontakt w sprawie przewodnika. Po krótkiej wymianie maili i uzgodnieniu warunków znaleźliśmy się w gościnie u Państwa Ewy i Stanisława Połońskich. Przyjechaliśmy późnym wieczorem, ale nasi gospodarze czekali na nas z kolacją, wileńskimi specjałami kulinarnymi i nalewką. Kolejnego wieczoru, po intensywnym zwiedzaniu w ciągu dnia było więcej czasu na rozmowę z naszymi gospodarzami i kiedy rozmowa zeszła na poszukiwanie korzeni (głównie chodziło o moich rodziców i dziadków z obojga stron) – padła nazwa Gorzowa Wielkopolskiego. Pani Ewa zapytała wówczas męża, czy pamięta takiego grubego księdza z grubym głosem, bo on chyba był z Gorzowa? Zapytałem, czy chodzi o księdza Witolda Andrzejewskiego i okazało się, że nasz Szef był kilka razy gościem państwa Połońskich kilkanaście lat temu, gdy jeździł regularnie na Litwę z grupą AK-owców, członkami Rodziny Katyńskiej i innymi. To odkrycie bardzo nas wszystkich poruszyło, a niektórych doprowadziło do łez…

Kiedy pierwsze wzruszenie nieco minęło wyściskaliśmy się serdecznie i zapytałem naszych gospodarzy, czy mają jakieś zdjęcia z tamtych lat. Następnego dnia oglądaliśmy zdjęcia i słuchaliśmy kolejnych opowieści o życiu Polaków na Wileńszczyźnie. Uzyskałem zgodę Państwa Połońskich na publikację, więc załączam kilka fotografii. Zapewne rozpoznacie więcej osób na nich widocznych, wszak gościło  tutaj całkiem sporo gorzowian, m. in. Karlos i J. Hrybacz.

Przed wejściem na cmentarz na Rossie, z lewej Stanisław Połoński.

Przed domem Połońskich, gospodarze po lewej ręce Szefa.

Państwo Połońscy z rewizytą w kamperze

Prezent w postaci butelki wina Nobile di Montepulciano bardzo ucieszył Panią Ewę, kiedy dowiedziała się, że było to Szefa ulubione wino 😊

Pani Ostrobramskiej powierzyliśmy nasze sprawy…

Jeszcze kilka słów o naszym przewodniku, którego potrzebowaliśmy głównie dla naszych przyjaciół, którzy w Wilnie byli po raz pierwszy. Polecona przez niezawodnego Michała Rzepiaka Pani Anna Adamowicz okazała się  bliską współpracownicą s. Michaeli Rak z Hospicjum Dziecięcego w Wilnie (kolejny gorzowski trop😊), siostrą mistrza Polski i Litwy w baloniarstwie, ale przede wszystkim kolejną zanurzoną w polskość i czerpiącą z niej pełnymi garściami empatyczną osobą. Widząc moje nieporadne wysiłki dla uzyskania dokumentów rodzinnych z okresu II wojny światowej i sprzed niej, zaproponowała swoją pomoc w dotarciu do archiwum miejskiego w Wilnie i zorganizowaniu tam kwerendy. Oczywiście przyjąłem propozycję z wielką wdzięcznością.

Dobry Boże, wiem, że to wszystko nie było dziełem przypadku!

Proszę o więcej takich spotkań z takimi ludźmi!


Opublikowano

w

przez

Tagi: